Kup bilet ONLINE
Jesteś tutaj:Strona głównaGalerie wystawoweMała galeriaAll is real - wystawa fotografii Jacka Szwica

Mała galeria

"All is real" - wystawa fotografii Jacka Szwica

Mała Galeria MOK 8-24.X.2016

wernisaż: 7 października br. godz. 18.00

Artysta fotografik, dziennikarz, członek Związku Polskich Artystów Fotografików. Brał udział w ponad stu wystawach zbiorowych, miał 34 wystawy indywidualne w kraju i za granicą /Francja, Grecja, Irlandia, Słowacja, Ukraina /. Jego prace znajdują się w zbiorach Muzeum Andy Warhola w Medzilaborcach, w Muzeum Fotografii w Arles, w Galerii "Światło i cień" we Lwowie, w Galerii Domu Polskiego w Dublinie oraz w galeriach krajowych i zbiorach prywatnych. Zorganizował wiele plenerów i akcji artystycznych, między innymi dwie edycje Międzynarodowego Festiwalu Fotografii w Przemyślu (1998, 99). Założył i prowadzi międzynarodową grupę twórczą Black & White. Przez dziesięć lat prowadził White Photo Gallery w Klubie Niedźwiadek w Przemyślu, był kuratorem Galerii Fotografii „Mała sień” w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej. Był autorem i kuratorem międzynarodowego projektu "The Limits of the document” realizowanego przez Galerię Sztuki Współczesnej w Przemyślu. W ramach "Roma Decade" zrealizował autorski projekt Community Children In Medzilaborce finansowany przez Fundation Open Society Instytute (OSI-ZUG). W 2014 roku w ramach stypendium twórczego Prezydenta Miasta Przemyśla zrealizował autorski projekt "Pracownie przemyskich artystów". W 2016 roku wystawa "Rostrzelane Szyrokino" ( źródło: Jacek Szwic)

Więcej o artyście:

SZTUKA CZYSTEGO PATRZENIA

Fotografią zajmuje się od półwiecza, znam jego zdjęcia niewiele krócej. Dość wcześnie określił swój  tematyczny i stylistyczny idiom. Jest nim człowiek, często w opresji. Zwykły człowiek, czasem w niezwykłych sytuacjach, nieodmiennie darzony przez niego empatią.Przeszedł solidną szkołę fotografii analogowej, gdyby tak policzyć godziny, które spędził w ciemni, wyszedłby spory kawałek życia. Teraz, jak nami wszystkimi, zawładnęła nim fotografia cyfrowa, choć należałoby raczej powiedzieć, że to on nią zawładnął. Nie uległ jednak, i na szczęście, sprzętowej fascynacji objawiającej się wieczną pogonią za nowinkami kilku wiodących producentów. Niepozornie wyglądający, choć dobrze uzbrojony kompakt, doskonale mieszczący się w kieszeni, zawsze jest gotów posłusznie zapisać scenę w momencie wybranym przez jego właściciela – Jacka Szwica, obdarzonego okiem wysokiej czułości, o parametrach niedosięgłych dla najlepszych zeissowskich dokonań, wyostrzonym niebywale, czujnie wychwytującym bodźce niosące przesłania z podskórnych warstw tego, co widzialne.Stosuje „prawo pierwszego spojrzenia” – przekazuje odbiorcy to, co zobaczył przez wizjer, pełny kadr, subiektywny zapis zastanej sytuacji, niepodlegający żadnym korektom. Ten naznaczony jego decyzją przemijający ułamek sekundy nie może być ani cofnięty, ani zmieniony czy poprawiony. Jest nieodwracalny, oto stał się i przeszedł do czasu byłego, pozostawiając ślad w postaci zdjęcia.Widziałem chyba wszystkie wystawy fotografii Jacka w Przemyślu, a było ich wiele; kilka nawet organizowałem jako niegdysiejszy dyrektor galerii. Niektóre z nich były tematycznymi projektami, jak to się teraz mówi. Z najnowszych szczególnie zapamiętałem zdjęcia z pracowni przemyskich plastyków, a wśród nich rewelacyjne portretowe ujęcie Dżocha – ikonicznej postaci tego środowiska.Zestaw fotografii stanowiących obecną wystawę to czarno-białe wydruki cyfrowe wykonane pod autorskim nadzorem na ploterze w usługowym zakładzie fotograficznym, a więc już nie w ciemni, nie osobiście. Ten  nowoczesny system powstawania dzieła przypomina proces powstawania grafiki stosowany dawniej przez najsłynniejszych drzeworytników: artysta tworzył projekt, według niego rytownik sporządzał matrycę, z której drukarz wykonywał odbitkę. Teraz matryca mieści się w fotograficznym aparacie, rolę drukarza pełni laborant obsługujący wielkoformatową drukarkę, tylko pierwszy człon tej triady – artysta ­– pozostaje niezmienny. Rezygnacja z koloru działa tu niewątpliwie na korzyść kreacji, pozwala skupić się na esencji utrwalonej chwili, dobitniej akcentuje kompozycję, dodaje mocy przekazowi, nie rozprasza barwnymi efektami i nie usiłuje przy ich pomocy naśladować rzeczywistości, wręcz odwrotnie, przez ich eliminację tę rzeczywistość stwarza. Fotografia w wydaniu Jacka Szwica, choć mogłoby się tak wydawać, nie jest tylko realistycznym dokumentem, jest samodzielnym bytem, obrazem zobaczonym wyłącznie przez niego, wybranym i przefiltrowanym przez własną wrażliwość niepowtarzalnym momentem historii prywatnego świata autora. Nie nadając zdjęciom tytułów, podkreśla, że nie są reportażem (przy okazji jakby dystansując się od wykonywanego zawodu fotoreportera) i poddaje próbie interpretacyjną wrażliwość odbiorcy. Możemy tu wprawdzie odnaleźć znajome miejsca i osoby, jednak w innych okolicznościach, co oczywiste, lokalne obciążenia tracą znaczenie. Obcowanie z tymi zdjęciami nie dostarcza wielu estetycznych doznań, zresztą nie po to są tworzone, jest jak zetknięcie z prawdziwym życiem, ich wartość nie jest podbijana atrakcyjnością anegdot, jednak każde z nich opowiada jakąś intrygującą historię. Wsłuchajmy się uważnie i rozwińmy ją w sobie. 

tekst: Tadeusz Nuckowski

oraz na stronie BWA Przemyśl TUTAJ